Właściciel warsztatu samochodowego, w którym do kanału naprawczego wpadł klient, nie odpowiada za szkodę, gdyż poszkodowany naruszył obowiązujące zasady bezpieczeństwa obowiązujące na terenie zakładu oraz zignorował ostrzeżenia (wyrok SA w Lublinie z 13.01.2015 r., I ACa 654/14).
29.09.2010 r. małżonkom T. zepsuł się samochód. Pojazd został odholowany do warsztatu pozwanego. Tam z kolei zdecydowano, że zostanie on przetransportowany do innego warsztatu. W związku z tym, samochód musiał być wypchnięty z warsztatu na lawetę. Jeden z pracowników warsztatu siedział za kierownicą pojazdu, natomiast drugi pchał samochód. W pewnym monecie J.T. postanowił pomóc pracownikom przy wypychaniu samochodu. Pracownicy nie zdawali sobie sprawy z jego pomocy. Nagle podczas pchania samochodu, J.T. wpadł do kanału naprawczego, z którego wyszedł o własnych silach. Skarżył się na bóle klatki piersiowej oraz nogi. Pracownik zaproponował mu odwiezienie go na pogotowie ratunkowe, lecz poszkodowany odmówił. Następnie J.T. wraz z małżonką udał się do domu.
Wieczorem J.T. zgłosił się do szpitala, gdzie został poddany badaniom. Zdiagnozowano złamanie trzech żeber oraz stłuczenie płuc. Badający lekarz zasugerował J.T. hospitalizację, jednakże nie poinformował pacjenta o ewentualnych konsekwencjach jego stanu zdrowia. Następnego dnia J.T. został zbadany przez lekarza POZ, który wystawił mu zaświadczenie do Poradni Specjalistycznej Chirurgicznej.
Wieczorem 02.10.2010 r. J.T. źle się poczuł. Podczas wstawania z łóżka stracił przytomność. Po chwili ją odzyskał, wypowiedział niezrozumiałe słowa, a następnie przestał oddychać. Jego żona wezwała pogotowie, które przyjechało w ciągu 15 minut. Niestety, pomimo podjętych czynności resuscytacyjnych, J.T. zmarł w szpitalu.
Zgodnie z wynikami sekcji zwłok, J.T. zmarł w następstwie urazu klatki piersiowej ze złamaniem żeber i rozerwaniem VI międzyżebrza z odmą opłucnową lewostronną i następowym wykrwawieniem. Z protokołu jednoznacznie wynikało, że stwierdzone obrażenia skutkujące zgonem mogły powstać w wyniku upadku do kanału naprawczego w warsztacie samochodowym.
Żona oraz córka zmarłego odpowiedzialnego za jego śmierć uznały właściciela warsztatu samochodowego. Do SO w Lublinie złożyły pozew, w którym domagały się odszkodowania i zadośćuczynienia. Podnosiły, że właściciel warsztatu ponosi odpowiedzialność deliktową na zasadzie ryzyka. Z kolei pozwany twierdził, że jego odpowiedzialność jest oparta na zasadzie winy.
SO oddalił powództwo. Wskazał, że zgodnie z art. 435 § 1 K.c. odpowiedzialność na zasadzie ryzyka ponosi prowadzący na własny rachunek przedsiębiorstwo lub zakład wprawiony w ruch za pomocą sil przyrody (pary, gazu, elektryczności, paliw płynnych itp.). Przedsiębiorstwem lub zakładem wprawianym w ruch za pomocą sił przyrody jest taka jednostka organizacyjna, której działalność opiera się na funkcjonowaniu maszyn i urządzeń, wykorzystujących parę, gaz, elektryczność czy paliwa płynne. Jako przedsiębiorstwo wprawiane w ruch za pomocą sił przyrody nie można uznać jednostki, która posługuje się danymi siłami przyrody tylko dla działań wspomagających główną działalność. Z kolei w warsztacie samochodowym pozwanego najważniejszym czynnikiem jest mechanik i jego zdolności manualne.
W związku z powyższym sąd I instancji uznał, że nie ma tutaj zastosowania art. 435 § 1 K.c. i pozwany nie odpowiada na zasadzie ryzyka, lecz winy. Sąd wskazał, że do wypadku z dnia 29.09.2010 r. nie doszło z winy pozwanego. J.T. samowolnie wszedł do warsztatu samochodowego, nie dostosował się do obowiązujących na terenie zakładu poleceń i zakazów. Nie zachowując należytej ostrożności i nie informując pracowników warsztatu, postanowił pomóc przy wypychaniu pojazdu. W zakładzie pozwanego zamieszczone były informacje o zakazie wstępu na teren warsztatu osobom nieupoważnionym oraz ostrzeżenia o otwartych kanałach naprawczych. Zdaniem SO nie została spełniona przesłanka winy pozwanego.
J.T. po wypadku odmówił zawiezienia go do pogotowia ratunkowego. Dopiero wieczorem zgłosił się do lekarza, jednakże odmówił hospitalizacji. Ponadto pozwany nie odpowiada za zaniechania służby zdrowia, tj. brak poinformowania poszkodowanego przez lekarza prowadzącego o stanie zagrażającym życiu. W związku z tym, nie została również spełniona przesłanka adekwatnego związku przyczynowego pomiędzy wypadkiem w warsztacie pozwanego a zgonem.
Od wyroku sądu I instancji powódki złożyły apelację, która została oddalona. Sąd II instancji wskazał jednak, że kwestia odpowiedzialności warsztatu samochodowego na zasadzie ryzyka nie jest jednoznaczna. Jednakże w tym przypadku działanie sił przyrody i funkcjonowanie warsztatu samochodowego nie pozostawało w związku przyczynowym ze szkodą. SA pokreślił, że winę za wypadek ponosi poszkodowany. J.T. zignorował obowiązujące na terenie zakładu zakazy i ostrzeżenia. Samowolnie, bez wiedzy pracowników wszedł do warsztatu, a następnie odmówił przyjęcia pomocy medycznej.
Katarzyna Matuszczak
aplikant radcowski